Pani Beata – wulkan energii i optymizmu. Spotkałyśmy się po raz pierwszy w 2017 roku w czasie wstępnej kwalifikacji do operacji gastric bypass, która miała być przeprowadzona w Łęcznej. Wyjściowe BMI Pani Beaty wynosiło 38 kg/m2 (167 cm, 106 kg), zawartość tkanki tłuszczowej była wysoka (50 kg, 47 %), choroby współistniejące: cukrzyca typu II, nadciśnienie tętnicze, bezdech senny, bóle stawowe.

Z perspektywy Pani Beaty wyglądało to tak:
„Moja „przygoda” z medycyną bariatryczną zaczęła się tak na serio ponad trzy lata temu, kiedy zaczęło mi przeszkadzać ponad 100 – kilogramowe ciało, które w „pakiecie” oprócz względów estetycznych oraz szybkiego męczenia się, zadyszki i nadmiernego pocenia niosło nadciśnienie tętnicze i cukrzycę II typu.
A zaczęło się bardzo typowo – gdy zaczął zwalniać w pewnym momencie metabolizm i pojawił się na „plusie” najpierw jeden, potem dwa dodatkowe kilogramy, co – jako osoba zawsze szczupła oraz szybko zrzucająca wagę oraz wysportowana – na początku zwyczajnie zbagatelizowałam. I tak kilogramy przeszły w dziesiątki, a mimo stosowania ciągle nowych diet waga już nie chciała tak szybko spadać. A z rosnącym ciężarem i o sprawność fizyczną było coraz trudniej. Ale dla mnie nie waga, nawet przekroczona granica 100 kg była ostatecznym impulsem, ale właśnie choroby, a zwłaszcza cukrzyca i to, co ona powoduje – uczucie permanentnego zmęczenia i znużenia.
O bariatrii w Łęcznej dowiedziałam się od koleżanki, która była już po zabiegu i postanowiłam spróbować. Przewspaniały Pan Doktor Maciej Pastuszka (świadomie używam wielkich liter) już na pierwszej wizycie dokładnie mi wszystko wyjaśnił, chociaż mało brakowało, a wcale by mnie do takiego leczenia nie zakwalifikował, mimo, że ważyłam już 107 kg! BMI było bowiem jeszcze za niskie i tylko występowanie chorób współistniejących pozwalało mi marzyć o operacji żołądka. Jest to jednak poprzedzone rozpoczęciem diety pod okiem dietetyka, udowodnieniem, że jesteśmy na tyle zmotywowani, aby również od siebie dołożyć wszelkich starań, aby tę wagę utracić wszelkimi sposobami. U mnie waga, a razem z nią poziom cukru we krwi – pod okiem fachowej pomocy Pani dietetyk Natalii Parulskiej zaczęły spadać i był taki moment, że p. Natalia, mój lekarz diabetolog, a nawet trochę i dr Pastuszka zaczęli poddawać w wątpliwość zabieg operacyjny”.
Nasze początki nie należały do najłatwiejszych, zaczęły się wakacje i Pani Beata miała duże trudności z wprowadzeniem zmian w sposobie odżywiania. Było jednak coś, co ratowało sytuację – aktywność fizyczna. Ładna pogoda i podróże sprzyjały długim spacerom, nawet do 10 km/dziennie. I to był ten pierwszy, dobry krok w kierunku zmiany stylu życia!
Po wakacjach zabrałyśmy się do pracy nad wprowadzeniem zmian w jadłospisie. Pani Beata odchudzała się w przeszłości wielokrotnie, zawsze z efektem jo-jo i niekoniecznie w zdrowy sposób. Postawiłyśmy tym razem na racjonalne odżywianie, w międzyczasie przygotowując Panią Beatę do operacji. Po zaledwie kilku tygodniach pierwsze efekty były wyraźnie zauważalne. Pani Beata czuła się bardzo dobrze, miała dużo energii i mniejszy apetyt na słodycze. Poprawiły się też cukry. Jednym słowem, wszystko szło świetnie. Do tego stopnia, że była chwila zawahania odnośnie przeprowadzania operacji. Ostatecznie w lutym 2018 r. operacja się odbyła.
8 miesięcy do czasu operacji | Redukcja 14 kg |
operacja bariatryczna | |
6 miesięcy po operacji | Redukcja kolejnych 25 kg |
2 lata po operacji | Utrzymanie stabilnej masa ciała zmniejszonej o 40 kg |